/Trochę się opuściłam z pisaniem, ale już wracam! Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. Zapraszam do pozostawienia komentarza! To dużo dla mnie znaczy, a dla was to tylko chwila :)/
- Dziękuję. - szepnąłem, nadal będąc małym, płaczącym dzieciakiem - Za to, że mnie wysłuchałaś.
- Nie musisz. - powiedziała i starła moje łzy. Patrzyłem jej prosto w oczy. Uśmiechnęła się lekko. Nagle jej twarz znalazła się bliżej mojej. Znieruchomiałem. Poczułem jak całuje mnie delikatnie w czoło. Ciepło rozlało się po całym moim ciele. - Powinnam już iść. Do zobaczenia jutro.
- Do... Do zobaczenia. - wybąkałem jak głupi. Obserwowałem jak zabiera swój plecak i cicho zamyka za sobą drzwi. Cały smutek, żal, który się we mnie znajdował... zniknął. Wtedy kątem oka, zobaczyłem, że w lustrze moja twarz jest czerwona. Kurwa, kurwa! Przyłożyłem dłonie do policzków. Były cholernie ciepłe.
- Kurwa... Może tego nie widziała. Oby. - mówiłem do siebie, jak idiota. Na pewno to dostrzegła. Dopiero wtedy zobaczyłem Darię.
- Co masz taką minę?! - powiedziałem trochę za głośno, niż chciałem.
- Ależ to bez znaczenia Filipie. - stwierdziła udając poważną. Minęła mnie i zatrzymała się w progu.
- Miała na imię... Megan, prawda?
- Tak. - odpowiedziałem cicho. Zaraz po tym zniknęła w kuchni.
***
Kilka godzin po tym poszedłem spotkać się z Alanem. Zaprosił mnie do siebie. Byliśmy sąsiadami, gdyż mieszkał kilka klatek dalej ode mnie. Wchodziłem po szarych schodach, gdy usłyszałem muzykę dobiegającą z jego mieszkania. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
- Łap. - usłyszałem jego głos. Puszka piwa poleciała w moją stronę.
- Dzięki. - odparłem, gdy dostrzegłem Żywca. Poszedłem w stronę Alana. Siedział na kanapie grając w Fifę. Podpierał się łokciami na kolanach, co oznaczało, że gra na poważnie. Dopiero wtedy wyczułem znajomy zapach.
- Paliłeś? - zapytałem
- Na stole jeszcze mi trochę zostało. Jak chcesz to bierz. Kuba załatwił mi ostatnio większą działkę. - odparł, nie spuszczając wzroku z gry. Przez chwilę nawet bym się zgodził, ale przecież nie zapomniałem do czego to przecież doprowadziło, kilka lat wcześniej. Alan był w tamtym czasie przy mnie. Zawsze mu się ze wszystkiego zwierzałem. Wiedziałem, że chce tylko sprawdzić czy wezmę. On jako jedyny zabraniał mi ich brać. Mimo wszystko, jest strasznym hipokrytą.
- Nie, dzięki. - odparłem otwierając piwo. Było lodowate i wydało charakterystyczne pstryknięcie.
Nastała między nami cisza. Co jakiś czas komentowałem, jak ta ciota beznadziejnie gra.
- Co ty odpierdalasz?! Podaj do niego a nie do tego, kurwiu! - krzyknąłem, kiedy przeciwnik odebrał piłkę.
- Nie pouczaj mnie miękka pizdo. - odparł. Zaraz potym strzelili mu gola. - Kuuuurwa, no...
- Mówiłem ci przecież. Miałem rację. - powiedziałem, aby go dobić.
- Ha ha. Tym razem, pedale. - stwierdził.
- Sam jesteś pedał. - odparłem jak małe dziecko.
- Uuu, niezły pocisk. Jak ten z rodzaju "chyba ty". - dodał i zaciągnął się skrętem. Obserwowałem w ciszy jak przegrywa grając Barcą przeciwko jakiemuś klubikowi z Polski. Na serio? SERIO?
- Nie sądziłem, że można tak chujowo grać. - stwierdziłem, sięgając po chipsy, które leżały na stole. Nie odpowiedział, gdyż fifa za bardzo go wciągnęła. Westchnąłem, kiedy rzucił padem o sofę i wyłączył grę w pizdu.
- Nienawidzę tej gry. - powiedział wkurzony.
- No bo nie potrafisz grać. Od kiedy ją masz? - zapytałem kończąc paczkę chipsów o smaku chilli.
- Kilka miesięcy. - odpowiedział, powoli uspokajając. Wewnętrznie się załamałem, ale nic odpowiedziałem.
- Kwestia praktyki. - powiedziałem, zamiast tego co chciałem. Zgniotłem puszkę i rzuciłem do kosza. Trafiła w sam środek.
- WOW. - mówił udając zachwyt. Prychnąłem w odpowiedzi. Nastała chwila ciszy.
- Wiesz zastanawiam się nad jednym. - zaczął niespodziewanie. Kręcił kolejną puszką piwa w taki sposób, że alkohol wirował w środku.
- Mów. - ponagliłem go. W jego tonie, słyszałem, że to coś poważnego.
- To ty pobiłeś Maksa, co nie? - spytał spoglądając mi w oczy. Nie odezwałem się. Przeszedł mnie dreszcz. Nastała krępująca cisza. Po chwili spuściłem wzrok. Mogłem się domyślić, że będzie wiedział. Zna mnie lepiej niż ja siebie. Straciłem oddech. Gula urosła mi w gardle. Nawet gdybym chciał, nic bym nie wydusił.
Skinąłem głową.
Widziałem, jak ulatuje z niego powietrze. Czyżby on też na chwilę przestał oddychać, jak ja? Posłał mi dziwne spojrzenie. Jakby w jego głowie narodził się pomysł.
- Ja... chciałem go postraszyć. Tym, że zrzucił ze schodów Megan, a ona nie chciała nikomu o tym powiedzieć. Ukarać, to lepsze określenie, ale wtedy ja... zapomniałem jakim potworem jestem. Wiedziałem, że może mnie ponieść, szczególnie, iż nie przyjmowałem leków od kilku dni. Nic do mnie nie docierało... - mówiłem roztrzęsiony. Znowu zebrało mi się na płacz, ale powstrzymałem łzy. Nie jestem słaby.
Wtedy Alan dotknął mojego ramienia. Patrzył na mnie zatroskany.
- Nikt się nie dowie. Zadbam o to. - powiedział, a jego słowa przeszyły mnie dogłębnie.
- Jak to, zadbasz? To kwestia czasu, zanim po mnie przyjdą. Jestem skończony. Może to i dobrze. Przynajmniej nie sprawię nikomu bólu. - mówiłem, krytykując samego siebie.
- Nie widziano cię. Inaczej byłbyś już za kratkami. Skąd wiesz, czy nie pobił go ktoś z innej dzielnicy? Może miał z nimi spinę? A gdyby ten ktoś sam by się przyznał, nie szukaliby cię już więcej, prawda? - mówił swobodnie, ale jego słowa mnie przeraziły. Mówił to samo, co Megan. Pewnie większość tak sądziła.
- Nikt niewinny... - zacząłem, ale nie pozwolił mnie skończyć.
- Oni nie są niewinni. Niektórzy z tych skurwieli, powinni zostać zabici na miejscu. - powiedział i spojrzał mi w oczy. - No już, nie rycz jak baba.
- Nie płaczę przecież. - odparłem zirytowany.
- Nie płaczę, nie płaczę. - mówił, naśladując mój ton głosu. - Masz minę zbitego psa.
Nie odpowiedziałem. Objął mnie powoli. Zrobił to dopiero trzeci raz. Pierwszy, kiedy bardzo się z nim pokłóciłem gdy byliśmi dziećmi. Drugi, po śmierci mojej siostry. A teraz kolejny.
- Nie martw się stary. - usłyszałem jego, pewny siebie głos - Naprawię wszystko.
Nic nie mówiłem.
Nie spytałem jak.
Nie spytałem kiedy.
Nie spytałem, dlaczego chce tyle dla mnie zrobić.
Nie spytałem, co o tym sądzi.
Nie spytałem, czemu nic złego o mnie nie powiedział.
Nie spytałem, czy to w ogóle się uda.
Nie spytałem się, czemu coraz mocniej mnie ściska.
Nie spytałem się, czemu jego uścisk trwał tak długo.
To "nie spytałem" na końcu takie mega <3 Wgl podobał mi się ten rozdział :3 Weny życzę :*
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
Usuń