Music

sobota, 30 stycznia 2016

~ Rozdział 5 ~



Odkurzyłem, zmieniłem pościel, pościerałem kurze, umyłem naczynia, a nawet udało mi się zrobić to samo z oknami. Wywietrzyłem cały dom, zrobiłem porządek na półkach... czyli wszystko to, czego unikałem od dłuższego czasu.

Zerkałem na nią co jakiś czas. Przyglądałem się jej długim, lekko pofalowanych czarnych włosach. Słyszałem jej śmiech, obserwowałem każdy uśmiech. Latała ze ścierką po mieszkaniu i cały czas kazała mi coś poprawiać.

- Widzisz od razu lepiej! - odparła siadając na świeżo co odkurzonej kanapie w salonie. Wyglądała tak... normalnie. Jakby tamto nigdy się nie wydarzyło. Spojrzała mi w oczy. - Pójdziemy potem do parku? Albo do cyrku czy czegoś podobnego! Mogę specjalnie dla ciebie wygrać, jeśli ładnie poprosisz. Uwielbiasz wesołe miasteczka i jarmarki. Nie mylę się, prawda?
Wtedy poczułem zapach spalenizny.
- Zapomniałam o naleśnikach! - krzyknęła przerażona i momentalnie zerwała się z miejsca, biegnąc w stronę kuchni. Po kilku sekundach przyniosła danie, które zwano naleśnikami, ale ich nie przypominało. - Wybacz mi. Nadal nie jestem w tym dobra, ale staram się jak mogę.
Położyła moją porcję na szklanych talerzykach. Pachniało leśnymi owocami. Trochę spalonymi.Wziąłem widelczyk w dłoń i odkroiłem kawałek. Wepchnąłem sobie czarnego naleśnika do ust. Opierała się o stół, polerując szklankę.
- Smaczne. - wybąkałem, przełykając z trudem.
- Wiem, wiem. Troszeczkę się zapomniałam, ale liczą się chęci. Następnym razem zrobię ci lepsze... - mówiła radośnie i poprawiła włosy, które opadły jej na oko.
- Daria... - powiedziałem zwieszając głowę.
-... pójdziemy do kina albo salonu gier! Od dawna w nim nie byliśmy. - mówiła, jakby nie usłyszała, że cokolwiek do niej mówiłem  - Coś nie tak, Filip?
- Po prostu... cieszę się, że jesteś. - odparłem szczerze. Parsknęła śmiechem. Przystanęła i potargała moje włosy tak, jak zawsze to robiła. Znieruchomiałem.
- Jesteś chory, czy co? Takie miłe rzeczy od ciebie usłyszeć to najprawdziwsza rzadkość. - dodała swoim melodyjnym głosem, ale poczułem się jakbym przebywał pod wodą.
- Muszę coś załatwić... Przepraszam. - odparłem i odsunąłem się od Darii. Nawet jej dotyk...
Ruszyłem do wyjścia, uderzając ramieniem o kant ściany. Nie potrafiłem powstrzymać swoich emocji, które wypełniały całą moją głowę.
- Na razie. - rzuciłem cicho, otwierając drzwi.
- Do zobaczenia! - krzyknęła radośnie za mną. Powoli zamknąłem je za sobą, obserwując jak macha mi na pożegnanie.

Przekręciłem kluczyk w zamku i pospiesznie poszedłem. Poczułem ukłucie w sercu, łzy napływające do oczu. Złapałem się na tym, że biegnę.
Daria... proszę, bądź tam kiedy wrócę. Proszę. Nie zostawiaj mnie nigdy więcej samego. Proszę!
 *** 
Kiedy się zatrzymałem, dostrzegłem, że byłem w parku. Nasunąłem na głowę kaptur, gdyż w pośpiechu zapomniałem o kurtce. Chuchnąłem w lodowate dłonie, próbując je rozgrzać. Spojrzałem w górę a mój wzrok spoczął na gwiazdach, które oświetlały ciemną uliczkę. Okoliczne lampy nie dawały wystarczającą ilość światła. 

Wtedy dostrzegłem samotną postać siedzącą na ławce. Nosiła fioletowe słuchawki i czarną kurtkę. Jej blond włosy delikatnie zafalowały, przy powiewie wiatru. Wpatrywała się w to samo gwiaździste niebo, co ja przed chwilą. Wyglądała jakby to nie ona oglądała gwiazdy, lecz one ją... Po chwili sam skarciłem się, za jakieś gówniane myśli.
- Hej. - powiedziałem, stając na przeciwko niej. Dopiero mnie zauważyła. Zaskoczona zdjęła słuchawki. 
- Hej. Przestraszyłeś mnie. - stwierdziła, uważnie mnie obserwując.
- Co tutaj robisz o tej porze? - zapytałem z ciekawości.
- Mogłabym o to samo spytać ciebie. - odparła wymijająco, wyłączając muzykę w telefonie.
- Wyszedłem na spacer. - stwierdziłem
- W takim pośpiechu? - odezwała się wskazując na moją zieloną bluzę. - Bardzo szybki musi być twój spacer.
- Nie jest mi, aż tak zimno. - powiedziałem udając, że nie trzęsę się jak owsik. Uniosła jedną brew.
- Jest ponad dwadzieścia stopni na minusie.- mówiła, pokazując mi prognozę pogody z telefonu.
- A ty? Co tutaj robisz? - zmieniłem temat.
- Również wybrałam się na spacer. - odpowiedziała po chwili.
Nastała krępująca cisza między nami.
- Megan ja... - zacząłem - Chciałem cię przeprosić, za tamto, po prostu ja...
- Nie będę obijać w bawełnę. To co powiedziałeś bardzo mnie przeraziło i zraziło do ciebie. - szepnęła i podniosła się, stając na wprost mnie. Jej oczy zabłyszczały w świetle otaczających nas lamp. - Ale ci wybaczę. Nie chowam uraz zbyt długo.
- Dziękuję. - odpowiedziałem po kilku sekundach. 
- To pierwszy raz kiedy się uśmiechnąłeś. - dodała i zamilkła. Zbiła mnie z tropu.
- Co? - zapytałem bardziej sam siebie, niż ją - A jakoś niezbyt lubię to robić.
- To rób to częściej. I posprzątaj ten syf w pokoju. - powiedziała i zaśmiała się.
- Skąd wiesz? - spytałem spanikowany.
- Lustro w korytarzu. - szepnęła i wybuchnęła śmiechem - Masz taką minę jakbym znała twój najgorszy sekret!
- Ha ha. -  odparłem ironicznie.
- Powinnam już wracać. Widzimy się w poniedziałek, Filip. - mówiła, kiedy nadszedł kolejny zimny powiew wiatru.
- Do zobaczenia, Megan. - powiedziałem, obserwując jak  samotnie odchodzi alejką. Zniknęła tuż za rogiem, a towarzystwa dotrzymywały mi tylko śmierdzące menele oraz gwiaździste niebo.

4 komentarze:

  1. Bardzo spodobał mi się rozdział, chociaż jest odrobinę krótki.. (ale wybaczam,we względu na treść XDXD)
    Jestem strasznie ciekawa co wydarzy się dalej..
    Czekam na next :)

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie http://dwatygodniee.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję <3 Cieszę się, że podoba ci się moja opowieść ;)

      Usuń
  2. Podoba mi się szczerość Megan. Rozdział supi. Opowiadanie, co raz bardziej wciąga. Zwłaszcza, gdy przybywa nowych postaci ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czeka jeszcze jeden bohater - a właściwie bohaterka, która bardzo namiesza w życiu Filipa ^^ Dziękuję!

      Usuń