Music

wtorek, 19 stycznia 2016

~ Rozdział 3 ~



Hej, to ja.

Głos rozległ się znienacka, wypełniając mój umysł, niczym wkurwiająca piosenka rodem ze spożywczaka. Stałem po środku niczego. Otaczała mnie tylko i wyłącznie ciemność. Szukałem źródła niezbyt wyraźnego dźwięku. Nie miałem pojęcia gdzie ani kiedy jestem. Czułem narastający niepokój.

Zastanawiam się już od dawna nad jednym. Dlaczego im na to pozwoliłeś?

 Poczułem jak moja dolna warga lekko drży. Gdzieś już ją słyszałem, lecz nie potrafiłem przypomnieć twarzy.

Ten głos. 
Intonację. 

To twój egoizm, obojętność, a może po prostu coś popsutego wewnątrz tego. Czyż na prawdę ...

Głos przybrał formę. Widziałem ją. Stała na przeciwko mnie, ujmując moją twarz w swoje lodowate dłonie. Byłem sparaliżowany. 

... nie ma tam niczego, co mogłoby cokolwiek czuć? Powiedz mi, Filip.

Nagle z czarnych oczu maszkary, popłynęły krwawe łzy. Białe włosy poruszały się, jakby falowały pod wodą. Otworzyła sine usta. 

Dlaczego?

Wydała przerażający krzyk. A ja nie potrafiłem oderwać wzroku, od dziewczyny w czarnych szatach, wiszącej nade mną. 

                                                                            ***

Zerwałem się nagle z łóżka, krzycząc. Minęło kilka sekund zanim przypomniałem sobie gdzie jestem. No tak. Po tym incydencie zwolniono mnie do domu i obijałem się. Minęło już coś około trzech dni. Albo czterech. Straciłem rachubę czasu. Mało mnie to interesowało, szczerze mówiąc. 

Powoli zsunąłem się z materaca, o mało nie zabijając się o jakieś pierdoły. Ominąłem je, wychodząc z pokoju. Na korytarzu zegar wskazywał 14.56. Ja pizgam. Zamulam przed kompem do trzeciej nad ranem i taki tego efekt. 

Zszedłem do kuchni po czym otworzyłem cuchnącą przeterminowanym żarciem lodówkę. Małe światełko w tym szajsie zgasło po raz enty, zaraz po otworzeniu. Trzeba to będzie w końcu ogarnąć. A w sumie... co mnie to?

Wyjąłem butelkę mleka i coś, co wyglądem przypominało mięso. Kiedyś nim było. Raczej. Nożem starłem pleśń z niegdyś żyjącego nasiona bekonu. Wtedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Odkręciłem korek i wypiłem kilka łyków. Od razu się orzeźwiłem.
- Kurwa, kto mi molestuje dzwonek? - szepnąłem do siebie zirytowany. Odrzuciłem pustą butlę do zlewozmywaka. Wyniosę ją następnym razem. Porwałem plasterek szynki, jedząc w drodze. Kopnąłem stertę brudnych ubrań na bok, aby można było przejść. Rozejrzałem się.

Pięknie i uroczo. Tak, jak zawsze.

- Tak, gwałcicielu cudzych dzwonków do drzwi? - zapytałem uchylając je. Spojrzałem zaspany na nieproszonego gościa.

Jadeitowy kolor przeszedł przeze mnie niczym stado szczurów. Rzucając na podłogę i karząc ginąć, pod jego naciskiem.

- Przyszłam dać zgodę na zieloną szkołę i... - tutaj zrobiła pauzę - ... przeprosić.

***

- Nie masz za co przepraszać. - stwierdziłem natychmiast, kierując swój wzrok na jej nos.
- Owszem mam. - usłyszałem jej stanowczy ton. - Jakby nie widać, to moja wina. Potknęłam się na schodach i przez to...
 - Nie potknęłaś. Ktoś cię popchnął, a to różnica. - rzuciłem od razu.
- Skąd wiesz? Oh...- zaczęła, ale zaraz ucichła - A więc widziałeś...
- Tak. - odparłem a mój wzrok wylądował na śniegu, który uczepił się jej butom. Nosiła brązowe kozaki z beżowymi sznurówkami. - Ale za późno, by się odsunąć.
- Rozumiem. - szepnęła tylko. Dymek powietrza uniósł się w moją stronę.
- Dlaczego chciałaś skłamać? - zapytałem prosto z mostu. Nie odezwała się.
- Nie twoja sprawa. - mówiła - A ty dlaczego nie patrzysz mi w oczy, gdy z tobą rozmawiam?
Uśmiechnąłem się ironicznie.
- Nie twoja sprawa. - odparłem przewrotnie. Przewróciła oczami. Wyciągnęła kartkę z kieszeni kurtki.
- Trzymaj. - powiedziała podając małą karteczkę. - To na wycieczkę. Muszą ci ją podpisać rodzice.
Umilkłem. Przez chwilkę patrzyłem na jej zaczerwienioną drżącą z zimna dłoń, ściskając dokumenty. Otrząsnąłem się, zabierając świstki. 
- Dzięki. - wymamrotałem. Przez kilka sekund wytrzymywałem jej spojrzenie. Tylko sekundę. Potem drugą. Następną... W końcu przeniosłem mój wzrok na ciemno-brązową kurtkę Megan. - Ale nie będzie mi ona potrzebna. Nie mam zamiaru jechać.

Dlaczego?

Wiatr zawiał mocniej, rozwiewając moje brązowe włosy. Płatki śniegu wpadły mi za kołnierz pogniecionej koszuli, ale nawet tego nie poczułem. Nie wiedziałem kiedy zacisnąłem dłonie w pięści. Przeszedł mnie przerażający dreszcz. Oddech przyspieszył. Gorąco rozlało się jak kawa, po całym ciele. Dodała mi siłę, ale odebrała odwagę. Zbyt dużo.
-... Coś nie tak Filip?- spytała badając moją twarz, lekko zmartwiona.

 Dlaczego?

- Wynoś się stąd! Wypierdalaj do cholery! - darłem się, trzymając za głowę. Ból rozsadzał moją czaszkę. - Nie chcę cię znać kurwo!
 Nie rozpoznawałem własnego głosu. Patrzyłem jak jej źrenice rozszerzają się ze strachu. Powoli zrobiła krok w tył. 

Słowa nie były kierowane do Megan. Tylko do głosu, który zamieszkał w mojej głowie.
 - Pójdę już. - powiedziała potulnie.
 - Ja... - zacząłem dysząc, podchodząc do niej. Pisnęła, odwracając się. Chyba w jej oczach dostrzegłem łzy. Patrzyłem jak ucieka. Wszedłem do pokoju, trzaskając drzwiami.

Impuls ostrego bólu, przeszedł przez każdą część mojej głowy...

Hej, to ja.

- Dlaczego znowu tutaj jesteś, co?! WYNOŚ SIĘ! - krzyczałem, uderzając pięścią prosto w ścianę. Ból rozszedł się po ciele niczym domino. Jęknąłem. Zerknąłem na krwawiącą dłoń. Uspokoiłem oddech. Musiałem się uspokoić.

Zastanawiam się już od dawna nad jednym. Dlaczego im na to pozwoliłeś?

Musiałem się uspokoić.
Musiałem się uspokoić.

To twój egoizm, obojętność, a może po prostu coś popsutego wewnątrz tego. Czyż na prawdę ...

Odejdź. 
Odejdź.

... mnie nie słyszysz?


I zniknął tak szybko, jak się pojawił.  

3 komentarze:

  1. super! :)

    julaqla.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Drugie zdanie wygrało życie xD Filip ma humorek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że uda mi się napisać takich więcej :*

      Usuń